Mon, 26 Marca 2018, 22:49:54
Witam,
Proszę o pomoc, opinie, cokolwiek co pomoże mi zebrać myśli.
Poroniłam w lutym, wiek malenstwa był oznaczony na 13 tc, więc szpital nie wydał karty martwego urodzenia, żądając badań płci i tu zaczyna się mój problem. Poprosiłam o badanie DNA przed lyzeczkowaniem, w piątek wieczorem. Szpital wysłał cały materiał razem z ciałem dziecka do laboratorium w poniedziałek, byłam tam i opłaciłam badanie. Po czterech tygodniach dostałam telefon, że jest wynik histopatologiczny i można odebrać ciało do pochówku (abstrahując doznalam szoku kiedy odebralam wiaderko ze wszystkim, cialem i resztkami poronienia) i od tego dnia będzie liczony czas 28 dni na wyniki testów płci. Teraz dostałam wyniki z informacją, że wynik jest niejednoznaczny, ze względu na zanieczyszczenie bloczka. No właśnie, nikt mnie nie poinformował, że szpital wkłada cały materiał poronny i dziecko do formaldehydu, że laboratorium najpierw zrobi histopatologie i poda bloczek do pracowni genetycznej, a ta ze względu na uszkodzenie materialu (4 tygodnie w formaldehydzie) nie będzie w stanie przeprowadzic badania.
Kogo mam obwiniać? Szpital, który nie ma lodówki do przechowywania próbek w soli fizjologicznej, laboratorium, które wzięło kasę, byc moze zle spreparowalo bloczek i 8 tygodni zwodziło mnie,
Czy siebie, że po prostu o to wszystko nie dopytalam... proszę o poradę bo czuje się oszukana i nie wiem czy wszczynac procedure reklamacji laboratorium, nie chodzi o kasę ale właśnie o to poczucie niesprawiedliwosci, przy tych wszystkich uczuciach zalu po stracie dochodzi jeszcze świadomość że już nigdy nie będę miała możliwości zrobienia badań genetycznych DNA...
Proszę o pomoc, opinie, cokolwiek co pomoże mi zebrać myśli.
Poroniłam w lutym, wiek malenstwa był oznaczony na 13 tc, więc szpital nie wydał karty martwego urodzenia, żądając badań płci i tu zaczyna się mój problem. Poprosiłam o badanie DNA przed lyzeczkowaniem, w piątek wieczorem. Szpital wysłał cały materiał razem z ciałem dziecka do laboratorium w poniedziałek, byłam tam i opłaciłam badanie. Po czterech tygodniach dostałam telefon, że jest wynik histopatologiczny i można odebrać ciało do pochówku (abstrahując doznalam szoku kiedy odebralam wiaderko ze wszystkim, cialem i resztkami poronienia) i od tego dnia będzie liczony czas 28 dni na wyniki testów płci. Teraz dostałam wyniki z informacją, że wynik jest niejednoznaczny, ze względu na zanieczyszczenie bloczka. No właśnie, nikt mnie nie poinformował, że szpital wkłada cały materiał poronny i dziecko do formaldehydu, że laboratorium najpierw zrobi histopatologie i poda bloczek do pracowni genetycznej, a ta ze względu na uszkodzenie materialu (4 tygodnie w formaldehydzie) nie będzie w stanie przeprowadzic badania.
Kogo mam obwiniać? Szpital, który nie ma lodówki do przechowywania próbek w soli fizjologicznej, laboratorium, które wzięło kasę, byc moze zle spreparowalo bloczek i 8 tygodni zwodziło mnie,
Czy siebie, że po prostu o to wszystko nie dopytalam... proszę o poradę bo czuje się oszukana i nie wiem czy wszczynac procedure reklamacji laboratorium, nie chodzi o kasę ale właśnie o to poczucie niesprawiedliwosci, przy tych wszystkich uczuciach zalu po stracie dochodzi jeszcze świadomość że już nigdy nie będę miała możliwości zrobienia badań genetycznych DNA...