Fri, 23 Sierpnia 2013, 22:44:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: Wed, 16 Października 2013, 14:41:25 przez DzikaMysz.)
Witam wszystkich,
W zeszłym roku, 1 października dowiedziałam się, że poroniłam w 9 tc. Następnego dnia rano ze skierowaniem zostałam przyjęta do szpitala państwowego w Warszawie. Przyjął mnie młody lekarz, który obejrzał usg z dnia wczorajszego i wykonał następne sam. Dowiedziałam się od niego ,że nic się nie stało i nawet jak poronię drugi i trzeci raz to jest to też normalne. Z tą wiedzą udałam się do swojego łóżka. Po chwili zostałam zaproszona na kolejne usg podczas którego do pokoju weszło dwoje rozbawionych lekarzy z pytaniem do lekarza który obecnie robił mi usg \'\' co tam masz fajnego?\'\'. Później tabletka.Podczas wizyty w zabiegowym pani doktor przeżywała wizytę jakiejś aroganckiej pacjentki i z taką wiedzą leżałam do popołudnia. Później kolejna tabletka. Tym razem pan doktor-jakiś jeszcze inny. Zapytałam o zabieg. Jak to wygląda i kiedy się odbędzie. Dowiedziałam się że to normalny zabieg i będzie jak przyjdzie czas. Po godzinie 20 krew nie leciała- lała się ze mnie i pobrudziłam wszystko, łącznie z podłogą na korytarzu kiedy poszłam do pielęgniarki poprosić o zmianę prześcieradła ( okazało się że ona się tym nie zajmuje i mam poprosić inną panią- niestety już na to nie starczyło mi sił bo zemdlałam), mąż zgłaszał nie raz że jest ze mną źle, siedziałam w toalecie żeby więcej nic nie pobrudzić. Kiedy wróciłam do pokoju, bo mąż pojechał po kolejne spodnie znowu zemdlałam i znowu nic. Obok leżała młoda dziewczyna która cierpiała z bólu. Jej mąż również to zgłaszał. Ok 22 weszła pielęgniarka i zapytała \'\'która pierwsza? Jęcząca czy krwawiąca?\". Mi się \'\'poszczęściło\'\'. W sali zabiegowej przywiązali mi nogi do tego krzesełka, ręce schowali w koszulkę i zaczęło się- przyszedł doktor \'\'normalny zabieg\'\' i kiedy już nie mogłam wykrztusić z siebie własnego nazwiska podsunął mi dwa papiery do podpisania. Nie wiem co było na pierwszym, a drugi... ? zapytał czy chcę pochować dziecko sama czy na koszt państwa bo jeżeli sama to będę musiała zapłacić 1500zł za badania genetyczne żeby on mógł wystawić mi akt zgonu. Wystraszyłam się i podpisałam ten papierek chociaż nie wiem co podpisywałam. Wczoraj dzięki akcji\'\'ja też jestem dzieckiem\'\' dowiedziałam się że przysługiwał mi zasiłek macierzyński, urlop...wtedy dostałam zwolnienie na 2 tygodnie. Udałam się do ZUS tam potrzebują akt urodzenia, mówię pani o kosztach 1500zł a ona mówi ze słyszy o tym pierwszy raz, w internecie czytam o tym ze jednak można wystawić papierek o płci na podstawie przeczuć matki...badania genetyczne owszem ale nigdzie nie widziałam kwoty 1500zł...Czuję, że zostałam niedoinformowana i pokuszę się o stwierdzenie, że wszystko było rozegrane specjalnie aby lekarze nie musieli wykonywać dodatkowej pracy. Czuję się oszukana oraz co najważniejsze że przez to wszystko popełniłam ogromny błąd. Nie chciałabym tego tak zostawić ale czy nie jest za późno?
W zeszłym roku, 1 października dowiedziałam się, że poroniłam w 9 tc. Następnego dnia rano ze skierowaniem zostałam przyjęta do szpitala państwowego w Warszawie. Przyjął mnie młody lekarz, który obejrzał usg z dnia wczorajszego i wykonał następne sam. Dowiedziałam się od niego ,że nic się nie stało i nawet jak poronię drugi i trzeci raz to jest to też normalne. Z tą wiedzą udałam się do swojego łóżka. Po chwili zostałam zaproszona na kolejne usg podczas którego do pokoju weszło dwoje rozbawionych lekarzy z pytaniem do lekarza który obecnie robił mi usg \'\' co tam masz fajnego?\'\'. Później tabletka.Podczas wizyty w zabiegowym pani doktor przeżywała wizytę jakiejś aroganckiej pacjentki i z taką wiedzą leżałam do popołudnia. Później kolejna tabletka. Tym razem pan doktor-jakiś jeszcze inny. Zapytałam o zabieg. Jak to wygląda i kiedy się odbędzie. Dowiedziałam się że to normalny zabieg i będzie jak przyjdzie czas. Po godzinie 20 krew nie leciała- lała się ze mnie i pobrudziłam wszystko, łącznie z podłogą na korytarzu kiedy poszłam do pielęgniarki poprosić o zmianę prześcieradła ( okazało się że ona się tym nie zajmuje i mam poprosić inną panią- niestety już na to nie starczyło mi sił bo zemdlałam), mąż zgłaszał nie raz że jest ze mną źle, siedziałam w toalecie żeby więcej nic nie pobrudzić. Kiedy wróciłam do pokoju, bo mąż pojechał po kolejne spodnie znowu zemdlałam i znowu nic. Obok leżała młoda dziewczyna która cierpiała z bólu. Jej mąż również to zgłaszał. Ok 22 weszła pielęgniarka i zapytała \'\'która pierwsza? Jęcząca czy krwawiąca?\". Mi się \'\'poszczęściło\'\'. W sali zabiegowej przywiązali mi nogi do tego krzesełka, ręce schowali w koszulkę i zaczęło się- przyszedł doktor \'\'normalny zabieg\'\' i kiedy już nie mogłam wykrztusić z siebie własnego nazwiska podsunął mi dwa papiery do podpisania. Nie wiem co było na pierwszym, a drugi... ? zapytał czy chcę pochować dziecko sama czy na koszt państwa bo jeżeli sama to będę musiała zapłacić 1500zł za badania genetyczne żeby on mógł wystawić mi akt zgonu. Wystraszyłam się i podpisałam ten papierek chociaż nie wiem co podpisywałam. Wczoraj dzięki akcji\'\'ja też jestem dzieckiem\'\' dowiedziałam się że przysługiwał mi zasiłek macierzyński, urlop...wtedy dostałam zwolnienie na 2 tygodnie. Udałam się do ZUS tam potrzebują akt urodzenia, mówię pani o kosztach 1500zł a ona mówi ze słyszy o tym pierwszy raz, w internecie czytam o tym ze jednak można wystawić papierek o płci na podstawie przeczuć matki...badania genetyczne owszem ale nigdzie nie widziałam kwoty 1500zł...Czuję, że zostałam niedoinformowana i pokuszę się o stwierdzenie, że wszystko było rozegrane specjalnie aby lekarze nie musieli wykonywać dodatkowej pracy. Czuję się oszukana oraz co najważniejsze że przez to wszystko popełniłam ogromny błąd. Nie chciałabym tego tak zostawić ale czy nie jest za późno?